Popularne posty

wtorek, 17 września 2013

Powiat miodem płynący



    Udała  się nam impreza, choć przełożona z czerwca na wrzesień z powodu tamtejszej niepogody.Wprawdzie i w niedzielę pokropiło , ale niewiele i ludzie bawili się znakomicie. Współorganizatorzy spisali się na piątkę.
    Szkoda tylko, że powiatowo-gminno-pszczelarska uroczystość zbiegła się z tą najważniejszą, jaka miała miejsce w Jarosławiu na Rynku, gdzie abp Tadeusz Gocłowski dokonywał rekoronacji cudownej Figury Matki Bożej Bolesnej, Pani Jarosławskiej (można zobaczyć relację , klikając w GOOGLE na stronę oo.Dominikanów  w Jarosławiu https://picasaweb.google.com/jaroslaw.dominikanie/RekoronacjaCudownejPietyMatkiBozejBolesnejPaniJarosAwskiej). Niestety nie mieliśmy wpływu na datę naszej imprezy, ale i tak w uroczystościach jarosławskich uczestniczył pszczelarski poczet sztandarowy z naszego Koła.
    Po Mszy św.  mieliśmy  w sali gimnastycznej  Gimnazjum panel szkoleniowy dla pszczelarzy i sympatyków pszczelarstwa. Miałem również okazję wystąpić z referatem na temat właściwości leczniczych produktów pszczelich i o dziwo, nie uśpiłem nikogo ( czego obawiałem się najwięcej) . Pozwoliło mi to w pewnym sensie otrząsnąć się z bolesnych przeżyć minionego tygodnia.
    Było ciekawie, co widać na  obrazkach  (gdzieś i ja jestem, ale to do odgadnięcia), jeśli klikniecie odpowiedni link strony Starostwa Powiatowego w Jarosławiu:
http://www.starostwo.jaroslaw.pl/aktualnosci/item/1457-slodka-niedziela-w-ro%C5%BAwienicy.html

środa, 4 września 2013

(Nie)wesołe jest życie staruszka

     Kiedy na niedawnym  weselu  wodzirej zadedykował  taniec kolejny  parze seniorów (jedynej na tym przyjęciu), biegałem oczyma po sali, szukając adresatów dedykacji, gdy nagle uświadomiliśmy sobie z żoną, że wszyscy weselnicy serdecznie uśmiechają się do nas, bijąc brawo. No to poszliśmy w tan, kręcąc walca i choć nie jestem tancerzem nawet trzeciej klasy, to w tym momencie  pokazałem młodym, jak senior tańczy (nawet małżonka mnie pochwaliła).
    Dziś spotkałem w sklepie parę swoich uczniów. Są małżeństwem właściwie od szkoły średniej. Pamiętam, jak sekundowałem im po cichu, obserwując ich podczas lekcji, na przerwach, na wycieczkach; wydawało się , że są właśnie dla siebie stworzeni. Wieźli w  wózku na zakupy trzyletniego chłopczyka
     - Dzień dobry  panie profesorze! Co u pana słychać!
     - Witam was! Dobrze się czuję jak na emeryta. - Dałem im do zrozumienia, że sporo czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. - A  co u Was? Widzę, że macie fajnego synka. To chyba najmłodszy?. Cześć,  mały! - wyciągnąłem dłoń do malca, który akurat zainteresowany był czymś  innym i zupełnie mnie zlekceważył.
     - Michaś, podaj panu rączkę... no daj babci tę zabawkę i przywitaj się z panem - zwróciła się do niego  babcia... (no właśnie, jak ona ma na imię? nawet nie pamiętam ich nazwisk).
       Porozmawialiśmy chwilę i pożegnaliśmy się raczej z mej inicjatywy, gdyż nie chciałem, by w trakcie dłuższej rozmowy  wydało się, że z moją pamięcią nie jest w porządku. Ale,  o ile tę lukę pamięciową mógłbym wytłumaczyć jako coś normalnego u nauczyciela,  który nie musi pamiętać setek  swoich uczniów, to przeraziło mnie coś innego: jestem już starym człowiekiem. Moi uczniowie są dziadkami, o czym miałem okazje dopiero co się   przekonać, a w grupie weselników  jestem jedynym seniorem. A mnie się zdawało, że jestem nadal taki sam , jak przed czterdziestu paru laty, gdy wchodziłem w dorosłe życie, gdy mogłem wszystko,  brałem się za różne wielkie sprawy, nie bacząc na ich ciężar.
    Dziś smaruję maścią na noc  bolące  od przesilenia ręce, obolałe z dźwigania nadwagi  nogi, co chwilę zmieniam pozycję , by choć trochę ulżyć kręgosłupowi, nachylam głowę,  by lepiej usłyszeć rozmówcę i wykonuję wiele innych czynności starego człowieka. I choć z natury jestem pogodnym Tomaszem, czasem na śmiech nie mam odwagi (albo ochoty).