Powiat miodem płynący
Udała się nam impreza, choć przełożona z czerwca na wrzesień z powodu tamtejszej niepogody.Wprawdzie i w niedzielę pokropiło , ale niewiele i ludzie bawili się znakomicie. Współorganizatorzy spisali się na piątkę.
Szkoda tylko, że powiatowo-gminno-pszczelarska uroczystość zbiegła się z tą najważniejszą, jaka miała miejsce w Jarosławiu na Rynku, gdzie abp Tadeusz Gocłowski dokonywał rekoronacji cudownej Figury Matki Bożej Bolesnej, Pani Jarosławskiej (można zobaczyć relację , klikając w GOOGLE na stronę oo.Dominikanów w Jarosławiu https://picasaweb.google.com/jaroslaw.dominikanie/RekoronacjaCudownejPietyMatkiBozejBolesnejPaniJarosAwskiej). Niestety nie mieliśmy wpływu na datę naszej imprezy, ale i tak w uroczystościach jarosławskich uczestniczył pszczelarski poczet sztandarowy z naszego Koła.
Po Mszy św. mieliśmy w sali gimnastycznej Gimnazjum panel szkoleniowy dla pszczelarzy i sympatyków pszczelarstwa. Miałem również okazję wystąpić z referatem na temat właściwości leczniczych produktów pszczelich i o dziwo, nie uśpiłem nikogo ( czego obawiałem się najwięcej) . Pozwoliło mi to w pewnym sensie otrząsnąć się z bolesnych przeżyć minionego tygodnia.
Było ciekawie, co widać na obrazkach (gdzieś i ja jestem, ale to do odgadnięcia), jeśli klikniecie odpowiedni link strony Starostwa Powiatowego w Jarosławiu:
http://www.starostwo.jaroslaw.pl/aktualnosci/item/1457-slodka-niedziela-w-ro%C5%BAwienicy.html
Ten blog dotyczy spraw , którymi żyję ja i świat. Nie jest to typowy pamiętnik,a raczej notatnik pełen przemyśleń dotyczących tego, co mnie w życiu spotyka. Chcę pokazać, że życie może być piękne mimo różnych dramatycznych sytuacji.
Popularne posty
-
Już jestem. Po dłuższej przerwie spowodowanej normalnym brakiem czasu i zmienną pogodą mającą duży wpływ na samopoczucie, mogę z...
-
Witam po dłuższej przerwie. Czasem uciekam od wszystkiego w zupełnie inny świat, o którym, będąc dzieckiem, marzyłem (o czymże jeszcze...
-
Moje pszczoły, moje dziewczyny Już maj w pełni, zima niedawno odeszła, czyniąc wiele szkód , także w pasiekach, o czym informował ostatn...
-
Przenosiny Witam wszystkich moich Przyjaciół z blogowego świata na nowym blogu. To tak, jakbym przeniósł się do innej miejscowości, no...
-
" Więcej niż miód" - rewelacyjny film o pszczołach nie tylko dla pszczelarzy Uczestniczyłem w ub. niedzielę w projekcj...
-
Jesienne zaganianie "Minął sierpień, minął wrzesień, znów październik i ta jesień ..." - śpiewał Wiesław Michnikowski. ...
-
Moje pszczoły To, że rzadko ostatnio dokonuję wpisów, spowodowane jest m.in. pracą na działce i w pasiece. Trwa sezon pszczelarski, wi...
-
I znów koniec roku, i znów jestem starszy Teodor Axentowicz "Młodość i starość" Dziękuję wszy...
-
O takich pannach, co niebieskie oczka mają Zdjęcie z zasobów GOOGLE Nasze znajome blogerki: Łucja ("Szkiełkiem, okiem i serce...
wtorek, 17 września 2013
środa, 4 września 2013
(Nie)wesołe jest życie staruszka
Kiedy na niedawnym weselu wodzirej zadedykował taniec kolejny parze seniorów (jedynej na tym przyjęciu), biegałem oczyma po sali, szukając adresatów dedykacji, gdy nagle uświadomiliśmy sobie z żoną, że wszyscy weselnicy serdecznie uśmiechają się do nas, bijąc brawo. No to poszliśmy w tan, kręcąc walca i choć nie jestem tancerzem nawet trzeciej klasy, to w tym momencie pokazałem młodym, jak senior tańczy (nawet małżonka mnie pochwaliła).
Dziś spotkałem w sklepie parę swoich uczniów. Są małżeństwem właściwie od szkoły średniej. Pamiętam, jak sekundowałem im po cichu, obserwując ich podczas lekcji, na przerwach, na wycieczkach; wydawało się , że są właśnie dla siebie stworzeni. Wieźli w wózku na zakupy trzyletniego chłopczyka
- Dzień dobry panie profesorze! Co u pana słychać!
- Witam was! Dobrze się czuję jak na emeryta. - Dałem im do zrozumienia, że sporo czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. - A co u Was? Widzę, że macie fajnego synka. To chyba najmłodszy?. Cześć, mały! - wyciągnąłem dłoń do malca, który akurat zainteresowany był czymś innym i zupełnie mnie zlekceważył.
- Michaś, podaj panu rączkę... no daj babci tę zabawkę i przywitaj się z panem - zwróciła się do niego babcia... (no właśnie, jak ona ma na imię? nawet nie pamiętam ich nazwisk).
Porozmawialiśmy chwilę i pożegnaliśmy się raczej z mej inicjatywy, gdyż nie chciałem, by w trakcie dłuższej rozmowy wydało się, że z moją pamięcią nie jest w porządku. Ale, o ile tę lukę pamięciową mógłbym wytłumaczyć jako coś normalnego u nauczyciela, który nie musi pamiętać setek swoich uczniów, to przeraziło mnie coś innego: jestem już starym człowiekiem. Moi uczniowie są dziadkami, o czym miałem okazje dopiero co się przekonać, a w grupie weselników jestem jedynym seniorem. A mnie się zdawało, że jestem nadal taki sam , jak przed czterdziestu paru laty, gdy wchodziłem w dorosłe życie, gdy mogłem wszystko, brałem się za różne wielkie sprawy, nie bacząc na ich ciężar.
Dziś smaruję maścią na noc bolące od przesilenia ręce, obolałe z dźwigania nadwagi nogi, co chwilę zmieniam pozycję , by choć trochę ulżyć kręgosłupowi, nachylam głowę, by lepiej usłyszeć rozmówcę i wykonuję wiele innych czynności starego człowieka. I choć z natury jestem pogodnym Tomaszem, czasem na śmiech nie mam odwagi (albo ochoty).
Kiedy na niedawnym weselu wodzirej zadedykował taniec kolejny parze seniorów (jedynej na tym przyjęciu), biegałem oczyma po sali, szukając adresatów dedykacji, gdy nagle uświadomiliśmy sobie z żoną, że wszyscy weselnicy serdecznie uśmiechają się do nas, bijąc brawo. No to poszliśmy w tan, kręcąc walca i choć nie jestem tancerzem nawet trzeciej klasy, to w tym momencie pokazałem młodym, jak senior tańczy (nawet małżonka mnie pochwaliła).
Dziś spotkałem w sklepie parę swoich uczniów. Są małżeństwem właściwie od szkoły średniej. Pamiętam, jak sekundowałem im po cichu, obserwując ich podczas lekcji, na przerwach, na wycieczkach; wydawało się , że są właśnie dla siebie stworzeni. Wieźli w wózku na zakupy trzyletniego chłopczyka
- Dzień dobry panie profesorze! Co u pana słychać!
- Witam was! Dobrze się czuję jak na emeryta. - Dałem im do zrozumienia, że sporo czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. - A co u Was? Widzę, że macie fajnego synka. To chyba najmłodszy?. Cześć, mały! - wyciągnąłem dłoń do malca, który akurat zainteresowany był czymś innym i zupełnie mnie zlekceważył.
- Michaś, podaj panu rączkę... no daj babci tę zabawkę i przywitaj się z panem - zwróciła się do niego babcia... (no właśnie, jak ona ma na imię? nawet nie pamiętam ich nazwisk).
Porozmawialiśmy chwilę i pożegnaliśmy się raczej z mej inicjatywy, gdyż nie chciałem, by w trakcie dłuższej rozmowy wydało się, że z moją pamięcią nie jest w porządku. Ale, o ile tę lukę pamięciową mógłbym wytłumaczyć jako coś normalnego u nauczyciela, który nie musi pamiętać setek swoich uczniów, to przeraziło mnie coś innego: jestem już starym człowiekiem. Moi uczniowie są dziadkami, o czym miałem okazje dopiero co się przekonać, a w grupie weselników jestem jedynym seniorem. A mnie się zdawało, że jestem nadal taki sam , jak przed czterdziestu paru laty, gdy wchodziłem w dorosłe życie, gdy mogłem wszystko, brałem się za różne wielkie sprawy, nie bacząc na ich ciężar.
Dziś smaruję maścią na noc bolące od przesilenia ręce, obolałe z dźwigania nadwagi nogi, co chwilę zmieniam pozycję , by choć trochę ulżyć kręgosłupowi, nachylam głowę, by lepiej usłyszeć rozmówcę i wykonuję wiele innych czynności starego człowieka. I choć z natury jestem pogodnym Tomaszem, czasem na śmiech nie mam odwagi (albo ochoty).
Subskrybuj:
Posty (Atom)