Popularne posty

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

                                Rozdział 9

                                           STASZEK
      Człowiek jest stworzeniem mającym szczególną zdolność przystosowywania się do nowych sytuacji, warunków bytowych, w których zaczyna na nowo urządzać sobie życie, wykorzystując istniejące realia, nawet te gorsze od poprzednich. To jest  cecha, która pozwalała w przeszłości, zwłaszcza tej wojennej, wielu przetrwać najgorsze czasy. Często po to, by później dać świadectwo. Tak też i tutaj, powoli rzeczywistość obozowego życia, ogarniając każdego z nas poprzez jednakowy rytm wyznaczany czymś, co nazywano REGULAMINEM, stawała się naszą codziennością, w której każdy wypełniał swój czas jakimiś zajęciami -  czytaniem (była miejscowa, nieźle zaopatrzona  biblioteka) , grą w karty,  rozmowami lub bezmyślnym gapieniem się w okratowane okno.
          Nie pamiętam już, po ilu tygodniach odstąpiono od stosowania wobec nas ”Regulaminu dla aresztowanych”. Zażądaliśmy rozmowy z komendantem. Zapomnieliśmy, w jakiej znajdujemy się sytuacji, że to już nie te niedawne czasy, gdy władza musiała na nasze żądanie pojawiać się i podejmować rozmowy. Teraz władza miała inny stosunek do naszych żądań. Tak wiec, szybko zrozumieliśmy, że komendant nie przyjdzie. Major „Łóżeczko”(tak go ochrzciliśmy ze względu na jego zamiłowanie do równiutko zaścielonych łóżek) oświecił nas, że nie jest w zwyczaju komendanta spotykać się i rozmawiać z więźniami.
   - Ależ my nie jesteśmy więźniami! – zaprotestowaliśmy. – Nie mamy wyroków! Jesteśmy w bandycki sposób zabrani z domów i przetrzymywani tu bezprawnie!
    - To zależy tylko od woli pana komendanta. – odrzekł major i wyszedł.
     A jednak ktoś w końcu przekonał  „Jego Wysokość”. Po paru dniach komendant pojawił się w naszym pawilonie, w otoczeniu kilku oficerów. Potężnie zbudowany, otyły chłop w randze pułkownika, sprawiał wrażenie człowieka nieprzystępnego.
      Spotkanie odbyło się w naszej celi nr 12, na stojąco. Gdy zaczęliśmy - na pytanie: „O co chodzi?”- wyłuszczać nasze postulaty, oświadczył, że zwracać się możemy tylko indywidualnie, we własnej sprawie, na piśmie, drogą służbową. Sprawy ogólne reprezentować może tylko jeden, wyznaczony przez nas internowany.
      – I, żebyście panowie zapamiętali, że tu nie ma miejsca na żadne żądania. Czas żądań zakończył się 13 grudnia.
        Powiedział to tak kategorycznym tonem, że nie mieliśmy żadnych wątpliwości, jaki jest jego stosunek do nas. Powiedział jeszcze na zakończenie, że wobec osób łamiących regulamin, stosowane będą takie a takie restrykcje.
       Wyznaczyliśmy więc Stasia Płatka  (a właściwie to on sam się wyznaczył),  który  w sposób bardzo emocjonalny przedstawił nasze bolączki oraz wszystkie postulaty, po których wysłuchaniu, komendant, wraz ze swoją świtą, opuścił pawilon.
       Po tej wizycie przestano żądać wystawiania taboretów z odzieżą na korytarz, cele zostały otwarte i można było wzajemnie się odwiedzać. Wcześniej czynił to tylko sporadycznie Henio Cząstka  na mocy swoich układów ze sprzyjającymi nam niektórymi klawiszami, przynosząc różne informacje od kolegów z innych cel. Teraz musieliśmy przestrzegać zasady, by wieczorem, podczas sprawdzania obecności zgadzała się liczba osób w celi. Mogliśmy również sami świecić i gasić światło o dowolnej porze, a klawisze coraz rzadziej interweniowali. Odbywaliśmy więc i przyjmowaliśmy „wizyty”, graliśmy między sobą w karty, szachy, warcaby, ale najważniejsze było to, że mogliśmy organizować swoje życie obozowe. Zacieśniły się też nasze kontakty z kolegami z Krosna i Sanoka mieszkającymi piętro wyżej.
     To złagodzenie rygoru więziennego częściowo poprawiło nasze samopoczucie, jednakże noce nadal były ciężkie, bezsenne. To wtedy właśnie objawiały się ze szczególną mocą, skumulowane wszystkie tęsknoty, niepokoje, żale, które za dnia przygłuszane były przez „życie towarzyskie”.
     Pewnej nocy długo nie mogłem zasnąć. Świecił księżyc w pełni. Przewracałem się z boku na bok, odganiając tłoczące się w głowie myśli. Była godzina 23.45, odgwizdana” żałośnie przez parowóz ciągnący skład pociągu– nie wiem – osobowego czy towarowego, który regularnie o tej porze mijał okoliczną stację i, nabierając szybkości - co wyraźnie było słychać poprzez odgłosy wydawane przez komin - przewijał się pomiędzy wzgórzami. Wsłuchiwałem się, jak zwykle, w ten dobiegający stukot kół i fuczenie lokomotywy, aż wszystko gdzieś, za kolejnym wzgórzem zanikło. Rozwiały się jednocześnie moje marzenia o wolności, które ten odgłos pociągu notorycznie wywoływał.
      Przewróciłem się po raz kolejny na wznak. Zacząłem po cichu odmawiać Różaniec. W pewnym momencie zauważyłem, że Staszek Baran, kolejarz z Przemyśla, również nie mogąc zasnąć, siedzi na swym łóżku i zapala papierosa. Skończyłem swoja modlitwę na jednym dziesiątku Różańca.
      - Nie możesz spać? Pewnie pełnia na ciebie działa – odezwałem się półgłosem.
      - Wiesz, takie różne myśli mi łażą po głowie. Widziałem, że się też przewracasz… Jak sądzisz? Jak to długo może potrwać?
      Nasza rozmowa trwała prawie do świtu. Miałem okazję poznać Staszka z tej drugiej strony. Zawsze drażniła mnie jego obcesowość, częste „kurwowanie”, do którego nie byłem przyzwyczajony i które w pewnym stopniu dawało mu nade mną dominację w dotychczasowych naszych, nienajlepszych relacjach. Odnosiłem wrażenie, że między nami istnieje jakiś dystans i raczej nie starałem się go likwidować. Unikałem tylko spięć ze Staszkiem, by nie narazić się na jakąś wiązankę słowną. Teraz jednak rozmawialiśmy sobie przyjaźnie i widziałem go zupełnie innego – człowieka o wrażliwej osobowości, który z wiadomych sobie względów przybrał maskę twardziela.
     -Wiesz, co? – odezwał się na koniec, gdy postanowiliśmy resztki nocy wykorzystać na sen. – Uratowałeś mi życie. Właśnie, gdyś się do mnie odezwał, miałem zamiar pchnąć się nożem. Ale wcześniej chciałem zapalić ostatniego w życiu papierosa.


23 komentarze:

  1. Dziękuje Tomku, ze do mnie wpadłeś. Najważniejszy jest koniec opowiadania. Nigdy naprawdę nie wiemy co siedzi tak naprawdę w drugim człowieku. Najczęściej oceniamy pochopnie i to co widać na zewnątrz. Jak był stan wojenny to ja wieczorem miałem myśli pesymistyczne a rano widziałem to bardziej optymistycznie.
    Pozdrowienia serdeczne
    Vojtek

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Tomek.
    Wychodzi na g
    to, że uratowałeś koledze żyie. Godne to i sprawiedliwe.
    No i nawet pogadaliscie sobie z naczelnikiem. Teraz dochodzi do mnie jak trudno jest siedzieć bez wyroku. Ja miałem lepiej. Z naczelnikiem nie rozmawiałem, ale z wychowacą i owszem:
    "Słuchajcie skazany! My tu się z wami nie będziemy cackać, ani opierdalać. My tu kurwa z wami możemy zrobić wszystko – tylko zabić was bez wyroku nie możemy. My tu kurwa z wami zrobimy porządek, gdy podskoczycie wyżej pępka. My wam kurwa…
    - Gdzie się kurwa oglądacie! Patrzcie na mnie jak do was mówię! Jesteście tylko zasranym więźniem, którego nikt tu nie zapraszał. To wyście sami się tu zaprosili! To wyście wystąpili przeciwko naszej ludowej władzy i socjalistycznej ojczyźnie i ponosicie za to surowe konsekwencje. My was tu nie będziemy głaskać po głowie, wychowywać ani resocjalizować. Jak już powiedziałem – my was kurwa nie możemy zabić, ale możemy was kurwa karać, bić, zamykać w kabarynie. Możemy wam kurwa odebrać zdrowie. Tu my rządzimy, a wy kurwa musicie nas słuchać!
    Gdy skończył, kiwnął na oddziałowego by mu zabrał te warcholskie ścierwo sprzed oczu. Na zakończenie swoich wywodów i podkreślenia wagi słów głośno pierdnął".
    Jak z tego wymika poziom intelektualny oficerów więziennictwa był podobny.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutne wspomnienia ....
    Pozdrawiam Tomku..:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. I dla tego jednego człowieka warto było Tomku cierpieć poniżenie, niesprawiedliwość. Przeżywałam tamte mroczne czasy w Krakowie i przyznaję, że wiele razy bardzo się bałam bo miasto było naszpikowane" służbami".Oby takie czasy nigdy nie wróciły.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dobrze ,że ta noc zakończyła się szczęśliwie.Staszek wydawał się twardzielem i krzykaczem ,a w środku był innym człowiekiem.Takie sytuacje w jakiej Wy byliście ,mogło złamać niejednego ...Pewnie Staszek miał najgorszy dzień ,zwątpił ..miał już dość..Gdyby się okaleczył ,pewnie leżałby w szpitalu ,może nie powróciłby do was.Nie wiadomo jaki byłby cd.Ale ważne ,że na ten czas zaczęło się wam lepiej żyć, kontakty z osobami innymi, niż wasza cela,pomagała psychicznie i zawsze nowe wieści wpadły.Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz Tomku, że czasami to ręce i majtki opadają.
    Przede wszystkim to ja nie wiem kim jest ten Adam. Jest anonimem tyle wiem i robi mega zamieszanie - to też wiem. Jest złośliwą istotą, przedstawia się jako ktoś bardzo wykształcony. No, cóż wykształcenie jak widać z kulturą mają czasami nie po drodze.
    Sama Krysia też zaczyna od rzeczy wypisywać. Ostatni Jej post pełen arogancji do wszystkich co inaczej myślą niż Ona sama jest żałosny. Ona też jest osobą wykształconą i co z tego,kiedy na siłę kreuje się na wroga wszystkich myślących innymi kategoriami niż Ona sama.
    Napisałam Jej co o tym myślę.Mam nadzieję, że się nie obraziła chociaż....kto to wie.
    W końcu każdy z nas jest inny i każdy ma prawo do swojej oceny sytuacji. Takie jest życie i nie wolno dać ponosić się emocjom.
    Ech..... nie wiem czy warto się tak przejmować tym co kto pisze ale wkurzające są ataki na ludzi przez myślących inaczej.
    Pozdrawiam Tomku...:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oooo - nie wiedziałam, że to o Tobie Jolu w niebieskim mowa, trochę podejrzewałam, poszłam więc do Ciebie na blog ale że niczego tam nie znalazłam , pomyślałam, że chyba jednak o kimś innym, a to jest TUUUUU !!!! nie przyszło mi do głowy, że o tym blogu mowa ...
      Znakiem tego witaj koleżanko w klubie parszywych owiec :-) to bardzo sympatyczny i elitarny klub ... tylko jak tutaj Tomcia zaprosić ??? na owcę nie pasuje a rodzaj męski od owcy to jakoś tak nie za bardzo ...

      Usuń
    2. OWIECEK,
      PANI ANNO !
      A W KROWIARKACH RADOŚĆ BEZKRESNA.
      PIĄTA SYMFONIA DO WYSŁUCHANIA.
      ZACHWYT OBRAZAMI PANA TOMASZA,
      JESZCZE NIE NAMALOWANYMI
      A.T

      Usuń
  7. TOMKU - JUŻ TAKA LEBIODA JESTEM, ŻE STRACH !!!! umknął mojej uwadze Twój nowy wpis ... ech, zawsze tak czekam a jak opublikujesz to ja jak ta biblijna durna panna ... ale za to teraz czytam z wielkim zainteresowaniem ...
    wiesz , mój Dziadziu mówił często - człowiek myśli Pan Bóg kreśli, wtedy Pan Bóg użył Ciebie jako swoje pióra ... i Staszek myśli porzucił ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ech Malina ! Ty fajna dziewczyna ,no to przyłączam się do stada,w mojej okolicy owce są niebieskie::)To też jakieś wyróżnienie .ha ha ha .....Pozdrawiam Was serdecznie::)))
    Jolu ja tak sobie pomyślałam ,że pan Adam został wygnany z Raju ,bo został....Tu na ziemi trudno mu się odnaleźć .Niby ma jedną swoją Ewę.Ale jakieś ma dziwne zaloty do innych "ala-ew"oczywiście polityczno-matematycznie::)) hej

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratulację z powodu pomysłu jak kreatywnie spędzać czas na emeryturze... Sama planuję napisać książkę, jak już doczekam.

    OdpowiedzUsuń
  10. TOMKU - zaglądam, zagladam i ciiiii
    napisz następny odcinek , pewnie nie tylko ja czekam, to prawdziwy kawałek, prawdziwego życia ...
    -------
    oby się w obecnej rzeczywistości nie powtórzyło

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja też zaglądam:))Pewnie Tomuś z pszczółkami grasuje w pasiece::). A tak z ciekawości,jak przetrwały zimę? U nas tylko słychać oski,bączki,trzmiele..Pszczół nie widać.Ale pięknie zapylają kwiaty jabłoni::)Właśnie mamy w rozkwicie::))Pozdrawiam ..
    Aniu strach pomyśleć,teraz z pewnością jakby ruszyło ,to nie było by zmiłuj..

    OdpowiedzUsuń
  12. Tomku - u mnie kochaneczki fruwają ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. :-) POZDRAWIAM I DZIĘKUJĘ ZA ŻYCZENIA ...

    OdpowiedzUsuń
  14. jak długo jesteś na emeryturze?

    OdpowiedzUsuń
  15. hop...hop...Tomku!!...Pozdrawiam , może doczekam się dalszej opowieści::)))

    OdpowiedzUsuń
  16. Drogi Tomaszu. Bardzo Ci dziękuję. Tobie i Twojej Rodzinie wszystkiego lepszego od najlepszego na Boże Narodzenie i Nowy Rok 2017!!!
    TOMASZ ŁAGODZI OBYCZAJE.

    I oczywiście wszystkiego najlepszego dla Twoich czytelników. przy okazji to mi powiedz jaki jest najlepszy miód jak się ma przedłużające się zaziębienie.
    Vojtek pociągający nosem.

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytam Twój post Tomku i tak refleksja mi przychodzi na myśl.
    Była II wojna, ludzi osadzano w obozach koncentracyjnych. Zginęło bardzo wielu!
    Stan wojenny, internowanie... To jakby powrót do przeszłości. Tylko w tm przypadku Polacy, Polakom, zgotowali taki los! Wstyd na cały Świat!!!
    Pozdrawiam Tomaszu i spokojnch Świąt życzę Tobie i Twoim bliskim.
    :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być "taka refleksja i "tym". Gdzieś powcinało brakujące literki;)
      Pa:)

      Usuń
  18. Drogi Tomaszu.
    Bardzo dziękuję za pamięć i życzenia.
    Życzę, aby ten szczególny czas Bożego Narodzenia był czasem radości, przebaczenia, jedności, pokoju i miłości, czasem spotkania z Bliskimi
    Pięknych Świąt Bożego Narodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Tomaszu!
    Z głębi serca życzę Ci szczęśliwego Nowego Roku 2017!
    Pozdrawiam noworocznie:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Pozdrawiam Tomku ... dzisiaj z życzenia do przyjaciół "kolęduję"

    C+M+B 2017 - Christus Mansionem Benedicat ... niech błogosławi Twojemu Domowi

    OdpowiedzUsuń