Popularne posty

poniedziałek, 7 marca 2016

                    Rozdział  5
                                WŚRÓD SWOICH

   Dojechaliśmy późnym wieczorem do Zakładu Karnego w Uhercach.
      - Przywiozłem nowy towar. – zwrócił się Dembski do kogoś ze służby więziennej przy mocno oświetlonej  bramie obozowej. Wjechaliśmy przed budynek administracyjny, gdzie przejęła nas tutejsza służba.
  Jeszcze oszołomieni długa jazdą i słowami naszego „opiekuna”, wygramoliliśmy się z gazika. Zostaliśmy rozkuci, co odczuliśmy jako niesamowita ulgę, gdy do ścierpniętych dłoni zaczęła dopływać krew. Konwojowani przez strażników, weszliśmy do - jak się później okazało - pawilonu administracyjnego.  Nastąpiły długie formalności z wypełnianiem różnych akt, kartotek; zadawanie pytań typu: imię i nazwisko, imiona rodziców, adres, wzrost, waga, znaki szczególne… To wszystko trwało już jakieś pół godziny, a w żołądku zaczęło ściskać z głodu, również pęcherz dawał znać o sobie. Jednakże schludne, pachnące świeżym lakierem ściany, światło i ciepło pomieszczenia dawały poczucie względnego bezpieczeństwa, zwłaszcza, że od opuszczenia samochodu nie widzieliśmy już Dembskiego.
     Kiedy zdawaliśmy do depozytu rzeczy osobiste, poprosiłem panią porucznik, by pozwoliła mi zatrzymać różaniec, łańcuszek z krzyżykiem i książeczkę do modlenia? Przystała na moją prośbę, ale zegarek musiałem oddać. Na szczęście, paska od spodni i sznurowadeł już nie zabierano. Jeszcze pobranie z magazynu bielizny pościelowej, której daleko było do białości, dwóch szarych kocy, aluminiowej miski, kubka, łyżki i widelca. Tak objuczeni, powędrowaliśmy przez plac, do piętrowego pawilonu na górce, mijając kilka jasno oświetlonych bram, odzielajacych różne części obszernego placu więziennego.
     Kiedy zatrzasnęła się za nami ostatnia brama jednego z wielu ogrodzonych wysoką siatką i oświetlonych sektorów, ujrzeliśmy naprzeciw, we wszystkich okratowanych oknach głowy internowanych? Obserwowali nas od chwili przywiezienia.
– Skąd jesteście?! Kiedy was zabrali?! Co tam słychać?! – rozległy się nawoływania.
  –Jarosław! Przemyśl! Bircza! – zdążyliśmy prawie równocześnie odkrzyknąć, bo już konwojujący strażnik niemal zagarnął nas do głównej bramy pawilonu. Zostaliśmy skierowani na prawo i wprowadzeni do celi nr12 na parterze.
        Cela przypominała wielkością dużą salę lekcyjną. Stało w niej 8 par różnie ustawionych, piętrowych łóżek. Na wprost drzwi  stał długi  stół, parę taboretów i 2 ławki – wszystko w jednakowym popielatym kolorze. W rogu, na prawo od drzwi, oddzielona od sali niskim murkiem, znajdowała się toaleta: kibelek i umywalka z lustrem. Wprawdzie  poza murkiem nie było żadnej osłony, ale dobre i to, bowiem spłuczka gwarantowała, że nie będziemy skazani na smród, jaki nam towarzyszył w celi przemyskiego aresztu.
    Po przydzieleniu nam wolnych pryczy i wyjściu strażnika natychmiast otoczyli nas internowani. Byli z różnych stron województwa: z Lubaczowa, Przemyśla, Przeworska i okolic tych miast – kolejarze, robotnicy, rolnicy lekarze, nauczyciele. Ściskali nas na powitanie, jakbyśmy znali się od dawna. Też pytaniom nie było końca: Skąd? Kiedy? Co słychać na wolności? Jakie nastroje panują wśród społeczeństwa?
     Wszyscy już byli po kolacji, więc stanęliśmy przed perspektywa pójścia spać o pustym żołądku, ale znaleźli koledzy jeszcze parę kromek chleba z margaryną i marmoladą. Niestety, do popicia nic już nie było, jedynie zimna woda z kranu.
     Podczas naszej pierwszej kolacji obozowej, która wyjątkowo smakowała, zaczęli nam opowiadać, jak ich aresztowano, jak trzymano na Komendach MO w Przemyślu, Jarosławiu, Przeworsku i Lubaczowie i jak ich potem wieziono.
     Wieziono ich autobusami z Przemyśla. Były też kobiety. W okolicy Krościenka ktoś z konwoju przez krótkofalówkę spytał, czy granica jest otwarta. Wszyscy wpadli w panikę myśląc, że teraz wywiozą ich „na białe
niedźwiedzie”. Podobno jedna z kobiet zwariowała. Po przyjeździe na miejsce i rozlokowaniu w poszczególnych celach przeżyli moment grozy, gdy uzbrojeni w hełmy, tarcze i pałki klawisze wkroczyli do sal, demonstrując swoja siłę poprzez bicie pałkami o tarcze. Na szczęście, był to tylko pokaz siły.
     O 21.30 wszedł jeden z klawiszy. Sprawdził obecność, po czym kazał rozebrać się , złożyć odzież w kostkę na taboretach i wynieść wszystko na korytarz. Potem zgasił światło od zewnątrz, bowiem w celi nie było włączników ani gniazdek sieciowych. Wystarczyło tylko światło z obozowych latarni na zewnątrz, rozjaśniające cele na tyle, że można było grać w karty. Ale na tę rozrywkę mogliśmy sobie pozwolić nieco później. Teraz rozpoczęły się „nocne rodaków rozmowy”.




10 komentarzy:

  1. Tomaszu, napiszę tylko Tyle Szacunek dla Kochających Polskę i tych co z sercem podchodzą do niej i do wszystkich. Dziekuje Ci za całokształt.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja podpiszę się pod tekstem Damiana ... Dzisiaj taki jeden wyzwał ciebie od najgorszych i nas też wyzwał ... a pan prokurator Piotrowski z pogardą rzucił - KOD maszeruje w obronie donosiciela ... ot chichot historii ... pan Piotrowicz wtedy stał po drugiej stronie niż Ty , teraz też po drugiej stronie stoi, dobrze zna metody na takich jak Ty, myśli że się go boisz ? że my się boimy ? Przeminie ta władza tak jak poprzednia peerelowska przeminęła ... kłamstwem nie pojadą, historia im się wywinie, nie da przeinaczyć, chociaż pewnie za to zapłacimy, jak zwykle - my, nie oni

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Tomek.
    Złe to były czasy w których trzeba było dokonywać wyborów. Według mnie były trzy - stanąć okoniem, albo się podporządkować rygorom stanu wojennego. Była trzecia droga na skróty, czyli na współpracę z bezpieką. Na szczęście niewielu ją wybrało. Najtrudniej było internowanym, bo nie mieli większego wyboru, bo albo podpisanie lojalki i wyjście na wolność, albo siedzenie bez wyroku i terminu. Dobrze było zachować godność i przyzwoitość. Inna sprawa, że "internaty" były swoistą szkołą opozycjonistów.
    Szacun Tomek, że dokonałeś właściwych wyborów i zachowałeś godność.
    Co ja k... piszę, kto tego nie przeżył nigdy tego do końca nie zrozumie... Bo teraz późnourodzeni, albo kunktatorzy piszą nową historię.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał
    PS. Gdy mnie w 1971 roku wieźli ze Szczecina do Uherc (nie wiem czy Uherzec jest poprawnie) pociągiem z Przemyśla i gdy jecaliśmy przez tereny ZSRR i ruskie sołdaty weszli do wagonów aresztanckich, to myślałem, że jedziemy na Białe Niedźwiedzie... Straszne to było uczucie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Damianie, Haniu i Michale, dziękuję> Nie przejmuję się, co mówią pyskacze, choćby byli na najwyższym urzędzie. Ja robię swoje i to, co uważam, że dla mojego kraju najważniejsze, najlepsze. To cząstka zaledwie to moje działanie, ale w zespole z innymi, zwłaszcza z tymi gorszego sortu (jak ja), możemy przyczynić się do poprawy naszej sytuacji i naszego wizerunku w świecie. Trollami nie przejmujmy się , ich miejsce nisko , przy ziemi, choćby wysoko głowy nosiły. Michale, masz rację, że ci, którzy chowali się za mamusinymi spódnicami w tamtym okresie, nie maja pojęcia o presji, jakiej poddani byli internowani, wiezieni, przesłuchiwani. Będę o tym pisał. Pozdrawiam Was

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Tomku .Czytam i przeżywam .Wyobrażam sobie ,jak musiałeś się czuć, także koledzy.Ale dobrze ,że warunki w celi były już lepsze.Można było psychicznie inaczej myśleć.
    ...................................
    Pan Adam jak widzę, zachowuję się jak świadek jehowy "NAMAWIAM"panie adamie" na tej pana ulicy dzieje się historia.Zamiast obrażać i wymądrzać się ,niech pan kameruje, to co za oknem ,wnuki pana będą mieli historię KODU.Prawda i tylko prawda..To ,że nie mieszkam w Polsce nie znaczy ,że nie widzę i nie słyszę .To także mój kraj,bo mieszkają też moi bliscy..Dlatego jestem całym sercem za KODEM i za ludźmi,którzy chcą dla Polski DOBRZE...A pan chyba lekko sfiksował ,po pana komentarzach widać ,że walczy pan z własnym cieniem..Bo tu MOC JEST Z NAMI..pan nie może przebić ściany....i nie przebije................................
    Tomku przepraszam ,ale kiedy widzę p.A..to mam inne myślenie::)))))))) Pozdrawiam cieplutko::)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam Tomaszu na chwilę wolnego czasu, by móc przeczytać całość, bo ostatnie miesiące narzuciły mi taką moc obowiązków, że zaprzyjaźnione blogi musiały ucierpieć!Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. MIŁEJ NIEDZIELI WSZYSTKIM :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Danusiu, o przeżyciach w nowym miejscu piszę dalej. Panem Adamem nie przejmuj się zanadto , pojawia się na krótko i znika.
    Basiu, wiem, co to jest dyrektorowanie w szkole, dlatego tak ciesze się ze statusu emeryta. Haneczko, juz jest nowy wpis na poniedziałek

    OdpowiedzUsuń
  9. Danusiu, o przeżyciach w nowym miejscu piszę dalej. Panem Adamem nie przejmuj się zanadto , pojawia się na krótko i znika.
    Basiu, wiem, co to jest dyrektorowanie w szkole, dlatego tak ciesze się ze statusu emeryta. Haneczko, juz jest nowy wpis na poniedziałek

    OdpowiedzUsuń
  10. Tylko ludzie silni nadzieją przetrwali aresztowania, upokorzenie, stan wojenny. Mam nadzieję, że historia się nie powtórzy.
    Oni swoimi decyzjami mogą sprawić, że wróci koszmar.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń